Porażony "Powidokami"









Zobaczyłem "Powidoki" i, wybaczcie, teraz będzie troszkę patetyczne, ale czasem trzeba, tym bardziej, że to artystyczny testament jednego z najwybitniejszych filmowców. Jeszcze przed chwilą świętowałem jego 90 urodziny (jako student jego szkoły), aż tu nagle... Jednak było to odejście znakomicie wyreżyserowane, tuż przed śmiercią Wajda zdążył jeszcze ukończyć swój film ostatni. Ważny film. Dlaczego? O tym za chwilę. "Powidoki" są ascetyczne, konsekwentnie utrzymane w tonacji minorowej. W każdym kadrze czuje się perfekcyjne panowanie nad filmową materią. Wajda powrócił tu do swoich malarskich korzeni i bohaterem swojego obrazu uczynił wybitnego malarza i teoretyka sztuki: Władysława Strzemińskiego





Postać tragiczna i symboliczna. Artysta przez największe A. Człowiek, który miał czelność manifestować swoją artystyczną niezależność w czasach najgorszego zamordyzmu stalinowskiego.. Scenariusz Andrzeja Mularczyka, notabene na podstawie biografii Strzemińskiego można by nakręcić nie jeden film, opowiada o jego ostatnich latach życia. To zapis, krok po kroku fizycznego unicestwiania niepokornego artysty, który miał czelność wypowiadać odmienne zdanie wobec doktryny socrealizmu czyli tzw. sztuki zaangażowanej. To były czasy, kiedy nie było miejsca na neutralność: albo jesteś z nami albo przeciw nam.Sukcesywnie zostaje więc pozbawiony profesury łódzkiej ASP (notabene był jej założycielem), środków materialnych, jakiejkolwiek możliwości uprawiania zawodu, zakupu farb, kartek żywnościowych... zostaje skazany na niebyt jeszcze za życia. Ale mimo wszystko, mimo pokus ze strony władz aby się ukorzyć, do końca trwał w swoim sprzeciwie. Strzemiński to postać tym bardziej poruszająca, że mocno upośledzona fizycznie: w czasie pierwszej wojny światowej Strzemiński stracił rękę, nogę oraz wzrok w jednym oku! Linda w tej roli wypada znakomicie. To jego wielki powrót do aktorstwa wybitnego, do postaci tragicznych, takich jak przed wielu laty w filmie "Kobieta samotna" Agnieszki Holland.




Wajda zmitologizował postać filmowego Strzemińskiego w stosunku do faktów. Np. usunął wszelkie wątki relacji Strzemińskiego ze ex małżonką Katarzyną Kobro, wobec której zachowywał się delikatnie mówiąc mało elegancko... Strzemiński ukazany tu został jako postać spiżowa i właśnie ta jednoznaczność bohatera stanowi jedyną słabość tego znakomitego filmu. Wajda jest mistrzem wizualnej symboliki, kilka obrazów (powidoków), rewelacyjnie uchwyconych kamerą Pawła Edelmana, zapada mocno w pamięć, a przy okazji na poziomie metaforycznym niosą najczystszy, najszlachetniejszy przekaz filmowy. Na mnie szczególnie podziałała scena kiedy do mieszkania bohatera wpada agresywna czerwień - to na fasadzie budynku zostaje właśnie wywieszony gigantyczny portret Stalina.

   

W zeszłym roku, podczas spotkania inaugurującego zajęcia w szkole, Wajda pokazał nam swój notes, który pełnił również czegoś na kształt pamiętnika, gdzie zmieszczał swoje emocjonalne notatki, a rysunek dla niego naturalną formą wypowiedzi. Zapamiętałem wtedy (a nawet sfotografowałem) orła, który wstydliwie zasłania oczy na widok tego co się wyrabia we współczesnej Polsce. Bo chęć zaprzęgnięcia sztuki i artystów ją tworzących na rzecz "jedynie słusznej" ideologii to nie tylko domena czasów stalinowskich. I to jest najważniejszy przekaz "Powidoków": nie dajmy się podzielić, nie pozwólmy wmanewrować w służbę ideologii. Zachowajmy wolność przekonań, walczmy o wolność twórczą z nadzieją, że nikomu z nas nigdy nie przyjdzie odegrać tak tragicznej roli, jak przyszło zagrać Strzemińskiemu w scenariuszu napisanym mu przez życie...     


                       













Komentarze

Popularne posty