Osamu Tezuka "Do Adolfów"





Do Adolfów” (oryginalne wydanie japońskie 1983) to pierwsza recenzowana manga na Pokadrowanym. Szczerze mówiąc nie jestem specjalnym fanem tej mocno skonwencjonalizowanej japońskiej odmiany komiksu, jednak jeśli już zdarzają się wyjątki, wprowadzają mnie w czytelniczą ekstazę. Spośród dziesiątek pozycji mangowych wypełniających półki sklepów komiksowych album Tezuki zdecydowanie wyróżnia potężna objętość ( to blisko 650 stron, a to dopiero pierwszy z dwóch tomów ) oraz grzbiet opatrzony hitlerowską swastyką. Na wyjątkowo konkurencyjnym rynku japońskiej popkultury Tezuka wypracował sobie status giganta i klasyka gatunku. 
(Do dzisiaj przyznawane są w Japonii dwie nagrody jego imienia) Wprawdzie Osamu ukończył medycynę, jednak komiksowe powołanie wzięło górę i niedoszły lekarz całkowicie oddał się mangowej i filmowej twórczości. Słynął z pracowitości, w będąc w twórczym transie podobno sypiał po 3 godziny na dobę. W rezultacie, po latach takiej eksploatacji, wycieńczony organizm coraz częściej zapadał na choroby, a w roku 1989, w wieku zaledwie lat 60-ciu, twórca zmarł. Jednak pozostała z nami jego przebogata twórczość. Jak do tej pory w Polsce mieliśmy okazję poznać jego steampunkowy „Metropolis” (oryginalny rok wydania 1949, polskie wyd. 2013) czyli komiks swobodnie nawiązujący do filmu Fritza Langa, oraz „Pieśń Apolla” 
(oryginalny rok. wyd. 1970, polskie wyd. 2015) której liczne wątki kojarzą się z nie mniej słynnym filmiem "Blade Runner".



Wciąż czekam z wytęsknieniem na polską edycję „Astro Boy'a” i „Buddy” ale póki co, wyspecjalizowane z mandze wydawnictwo Waneko, zaproponowało inną klasyczną pozycję Tezuki czyli „Do Adolfów”.
Epicka akcja powieści mocno została zanurzona w historycznych faktach. Startujemy podczas berlińskiej olimpiady roku 1936. Jako korespondent sportowy przybywa tu młody japoński dziennikarz Sohei Toge. 




Przy okazji planuje spotkać się ze studiującym tu młodszym bratem, który, jak wyniknęło z rozmowy telefonicznej, wszedł w posiadanie jakichś  arcyważnych dla losów świata dokumentów. Sohei zjawia się na spotkaniu, lecz, jak się okazuje chwilę wcześniej, w podejrzanych okolicznościach, brat zmarł. Sohei podejmuje prywatne śledztwo i wkrótce jest już pewien; w śmierć ukochanego brata są zamieszane niemieckie służby specjalne. 





Po licznych perypetiach dziennikarz odnajduje feralne dokumenty i... Nie, nie zdradzę co z nich wynika. W każdym razie niemieckie służby specjalne robią wszystko by je przechwycić i zniszczyć. Równolegle z tym stricte sensacyjnym wątkiem Tezuka prowadzi drugą, bardziej obyczajową nić narracji. W japońskim Kobe przyjaźni się dwóch chłopców imieniem Adolf. Jeden z nich jest Żydem, drugi wychowuje się w rodzinie niemieckiego dyplomaty, zadeklarowanego hitlerowca, więc na ich relacji coraz wyraźniej kładą się cieniem rasistowskie obsesje tego trzeciego Adolfa, Adolfa Hitlera. Wkrótce wątki przetną się i ułożą w spójną, znakomicie prowadzoną powieść graficzną. 






„Do Adolfów” to bardzo europejski, antywojenny moralitet napisany i opowiedziany w sposób prosty, przystępny i wciągający a swoim rozmachem nawiązujący do tradycji XX-wiecznej powieści historycznej. Jedyną (potencjalną) trudnością w jego lekturze może być (dla nieoswojonego z mangą czytelnika) konieczność opanowania czytania w drugą stronę czyli z prawa do lewa. Na koniec łyżeczka dziegciu - projekt okładki wygląda słabo! Jakby wydawca postanowił zaoszczędzić na dobrym grafiku? Taka pozycja zasługuje na zdecydowanie lepsze potraktowanie niż czerwona szwabicha na czarnym tle. Tutaj widać jak z okładką poradzili sobie zagranico...




Z kolei umieszczenie hitlerowskiej swastyki na grzbiecie to efekciarstwo poniżej krytyki. Jest tylko jeden komiks gdzie było to dopuszczalne i na miejscu, czyli okładka słynnego Mausa. Tym niemniej czekam niecierpliwie na tom drugi, i oby więcej w Polsce takich ważnych, ponadczasowych pozycji komiksowych.

Komentarze

Popularne posty