Do kogo ta "Mowa Ptaków"?




Do kogo ta "Mowa Ptaków"?










 "MP" stanowi rodzaj amalgamatu poetyki Żuławskich seniora i juniora. Wspólnym mianownikiem obydwu filmowców jest skłonność do operowania symboliką wyprowadzoną wprost z podświadomości, a więc nie poddającej się logice. A jeśli podświadomość, to zobaczmy "Mowę ptaków" jako freudowską próbę pośmiertnego zabicia ojca. Piszę ten tekst po kilkunastu dniach od premiery. Mam już emocjonalny dystans, a przede wszystkim wiem, co się we mnie z "Mowy ptaków" osadziło.






Primo. "Mowa Ptaków" to film wybitny. Mam tu na myśli fakt, że udało się go zrealizować zupełnie tak, jakby śp. Andrzej Żuławski osobiście go wyreżyserował. A biorąc pod uwagę, że "Mowa ptaków" jest oparta na jego scenariuszu, wszelkie nawiązania do charakterystycznego stylu filmowego Żuławskiego seniora należy potraktować jako sukces. Istotnie przyczynił się do niego duet Andrzejów; operator Andrzej Jaroszewicz (to pierwszy film Xawerego, gdzie zdjęć nie zrealizował Marian Prokop, choć X, wierny przyjacielowi, powierzył mu pewną partię filmu nie wykorzystaną w montażu) oraz kompozytor Andrzej Korzyński. Zdjęcia Jaroszewicza to absolutny majstersztyk, zaskakujące punkty widzenia osaczającej bohaterów kamery. Brawura w przełamywaniu operatorskich zasad, przeeksponowania, nieostrości, i ten wiodący motyw szukania odbić świata. Kompozycje Korzyńskiego, nie narzucające się, schowane za obrazem, ale instygujące, współgrające, momentami wychodzące na plan pierwszy, szczególnie w momentach, kiedy film przekształca się w coś między klipem a musicalem. Aktorzy, fenomenalnie obsadzeni przez Martę Kownacką, grają na wysokim, chwilami najwyższym emocjonalnym diapazonie. W tej konwencji zwłaszcza świetnie znalazł się wykonawca jednej z głównych ról Sebastian Fabjański, ale największym zaskoczeniem była dla mnie brawurowo zagrana rola Marty Żmudy Trzebiatowskiej.








Przekonywająco również wypadł Daniel Olbrychski w roli stetryczałego Andrzeja Żuławskiego. I tu, na szczerych gratulacjach reżyserowi (czy też reżyserom jako, że Piotr Kielar występuje a takiej roli w opisie filmu) mógłbym skończyć, gdyby nie...
   Secundo. Paradoksalnie, wszystko to co udało się Xaweremu i pozostałym współtwórcom filmu najlepiej, równocześnie stanowi o jego słabości. Większość grzechów głównych kina Żuławskiego seniora jest tu powielona jota w jotę. "MP" to film o kompozycji chaotycznej, bełkotliwej, pretensjonalny, a nade wszystko niestrawnie EGOTYCZNY.






Wprawdzie tu i ówdzie mamy porażające sceny uchwycone podczas rzeczywistych przemarszów neofaszystów, fragmenty, gdzie aktorzy są wkomponowani w zastygły tłum warszawiaków podczas obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. I te sekwencje wypadają rewelacyjnie. Jednak "Mowa Ptaków" to tylko w niewielkim stopniu opowieść o współczesnej Polsce i o Polakach. (Niektórzy dopatrują się analogii z "Weselem", wtf?!) W przeważającej mierze "MP" grzęźnie w rwącym strumieniu świadomości wyniosłego erudyty, a cała reszta ukazanego świata zdaje się być efektownym sztafażem do opowieści o sobie samym. Zresztą w jednej ze scen z udziałem Daniela Olbrychskiego w roli ojca X padają znamienne słowa (cytuję  z pamięci): - Bo najważniejsze jest ego! W emocjonalnym przemówieniu przed projekcją X opowiedział, że scenariusz wręczył mu ojciec na łożu śmierci, ze słowami: - Bierz go i zrób z nim co zechcesz. Jak mówił dalej długo zastanawiał się nad podjęciem się tego wyzwania. Na początku zaproponował wspólną reżyserię filmu Janowi Komasie, Jackowi Borcuchowi oraz Piotrowi Kielarowi. Tylko ten ostatni przystał na propozycję. (Przypominam, że wcześniej X zrealizował zdjęcia do jego debiutu fabularnego). Xawery zwierzył się ponadto, że "MP" została zrealizowana wbrew wszelkim zasadom. Tyle, że dramaturgia została wymyślona nie po to, żeby krępować twórców, ale żeby im pomóc realizować filmy komunikatywne, a dzięki temu bardziej strawne dla widowni. "Mowa ptaków" w swoim przeładowaniu chaotycznymi bodźcami jest ciężko strawna. Tym bardziej, że nie ma tam zbawiennego dla percepcji widza poczucia humoru, a tempo gęstego montażu jest nieznośnie jednostajne.
   Tertio. "MP" stanowi realizację ostatniej woli ojca, a jednocześnie próbę uwolnienia się od niego. Pierwsze się udało się na pewno. A drugie? Okaże się jaką drogą dalej pójdzie Xawery. Bezapelacyjnie jego wielkim atutem jest odziedziczony po ojcu pierwiastek szamański, a to się przekłada na fakt, że szereg osób zawierza mu swój czas i talent w przekonaniu, że artystą wybitnym jest i wielkim. Gorzej jeśli Xawery naprawdę w to uwierzy. Stanie się wtedy tylko (a dla grupy psycho fanów "aż") unowocześnioną kopią ojca. 











                                             

Komentarze

Popularne posty