Kurier od Pana Władka







Oto pan Władysław ponownie sięgnął po postać immanentnie związaną z polską historią najnowszą. Bohaterem swojego nowego filmu uczynił legendarnego kuriera Armii Krajowej Jana Nowaka Jeziorańskiego. Postać zaiste niezwykła, o biografii jakby stworzonej do stworzenia nawet kilku pasjonujących filmowych opowieści. W tym miejscu polecam wspomnienia Jeziorańskiego "Kurier z Warszawy". Tymczasem "Kurier" Pasikowskiego koncentruje się na wycinku życia Jeziorańskiego, kiedy w roku 1944 wyruszył z Londynu do Warszawy z rozkazem wstrzymania wybuchu Powstania. Nie chcę tu dochodzić czemu Pasikowski od wielu lat kojarzony jest z marką reżysera o znakomitym warsztacie. Nie chcę też analizować filmu od strony prawdy historycznej - kino akcji potrzebuje uproszeń, a i ja nie czuję się kompetentny. Natomiast skoro Pasikowski wystartował w konkurencji kinematografia w stylu hollywoodzkim pozwolę sobie na kilka słów refleksji. Zatem "Kurier" to dreszczowiec akcji, który powinien, wziąwszy widza za wszystkie zmysły, zaserwować potężną dawkę emocji. Konstrukcja scenariusza zakłada wyścig z czasem - czy Jeziorański zdąży wstrzymać wybuch PW? I tutaj jest fundamentalny problem scenariusza - widz raczej już wie, że Powstanie jednak wybuchło... no chyba, że film jest adresowany do widowni która kompletnie nie zna polskiej historii. Jednak tutaj napotykamy kolejny kłopot - bez znajomości historycznego backgroundu raczej niewiele z akcji filmu zrozumiesz. No poza tym, że źli Niemcy okupowali Polskę, a londyński generał Tatar był małostkowym gościem, a kobiety to, jak zwykle u Pasikowskiego, zdradliwe suki. Dobra, zostawmy historię, miało być o filmie. Zamierzony wyścig z czasem udał się znakomicie, od połowy filmu coraz tęskniej zerkałem na zegarek... W głównej roli pojawia się nie znany dotychczas młody aktor urodzony we Francji Phillipe Tłokiński.




Fajnie że młody aktor dostał wielką szansę, jadnak doprawdy trudno pojąć motywy reżysera czemu fundamentalną dla całego filmu rolę powierzył komuś kompletnie wypranemu z ekranowej charyzmy!? Zresztą Ci którzy ekranową siłę posiadają, choćby Jan Frycz czy Zbigniew Zamachowski, również wypadają blado. Wynika to w dużej mierze ze scenariusza - nie za bardzo jest tam co grać. Prowadzenie aktora zdecydowanie nie jest mocną stroną Pasikowskiego. W całym filmie nie ma żadnej zapadającej w pamięć kreacji. Aktorzy teatralnie recytują swoje kwestie. Jednocześnie należy oddać honor reżyserowi - jest wierny swojej stałej ekipie, brakowało chyba tylko Olafa Lubaszenko. A skoro o stałych współpracach - Pasikowski kolejny raz zaprosił za kamerę Magdalenę Górkę, polską operatorkę stale pracującą w Hollywood. Biorąc pod uwagę światowe pretensje produkcji oraz sprawność Górki decyzja wydaje się być jak najbardziej trafna, choć tutaj rownież nie udało się stworzyć czegoś operatorsko ponadprzeciętnego.




 Zdecydowanie reżyser najbezpieczniej czuje się w tzw. scenach strzelanych - zatem ochoczo wprowadza pirotechniczne fajerwerki. Kiedy przychodzi do psychologicznej prawdy obserwujemy ekranowy fałsz. Kolejnym elementem filmowe rzemiosła w którym pan Władysław zdaje się czuć znakomicie zdaje się być suspens - jednak wszystkie tego typu sceny wypadają dramatycznie nieporadnie, jak dryblingi Kuby Błaszczyszkowskiego po jego powrocie do Wisły Kraków. Tyle, że Kuba był onegdaj wybitnym piłkarzem formatu europejskiego, podczas gdy Pasikowski pozostał zawodnikiem krajowego podwórka... Film stworzony na zamówienie i współprodukowany przez Muzeum Powstania Warszawskiego miał być zasłużonym epitafium dla niezwykłej postaci i patrioty Jana Nowaka Jeziorański, jednak nie do końca to się udało. Raczej wyszło inaczej i zamiast sprawnej i nowoczesnej produkcji obejrzałem groteskowy i anachroniczny pokaz reżyserskiej nieudolności.     
                                 

Komentarze

Popularne posty